Pairing: Yoshiatsu&Kazuki, wspomniane Tomo&Takashi i Reiya&An oraz Yoshiatsu&Yusuke, Roji&Kazuki i Reiya&Haru w przeszłości
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczajowy
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Zainspirowałam się tym, jak Kann mi opowiedziała, że jej przyjaciółka ma teraz chłopaka, który długo był jej kumplem i wszyscy wiedzieli, że kiedyś będą razem.
Kiedy tylko nasze zespoły powstały, wytwórnia od razu postanowiła stworzyć z nich coś na zasadzie pakietu. Nie przeszkadzało nam to, bo szybko załapaliśmy wspólny język i wytworzyła się między nami prawdziwa więź przyjaźni.
Właściwie... To były ciekawe czasy. Tomo i Takashi praktycznie od razu zapałali do siebie miłością, Reiyi i Haru zajęło to trochę dłużej. Pamiętam jednak, jak wszyscy dziwili się, kiedy zszedłem się z Yusuke, bo byli pewni, że jestem z tobą. Nie, że się w tobie zakochałem czy że nas do siebie ciągnie czy coś. Nie. Od razu wszyscy z góry zakładali, że my już jesteśmy razem. Na twój związek z Rojim reagowali podobnie, chociaż większość była już poinformowana o tym, że nie, nie jesteś ze mną. To tylko przyjaźń, nic więcej. Trochę trudno było im w to uwierzyć, kiedy widzieli te wszystkie zdjęcia, gdzie trzymamy się za ręce albo tę sławetną fotografię w deszczu. Lecz taka była prawda. Nie byliśmy razem.
Ale to do mnie przychodziłeś, gdy między tobą i Rojim pojawiły się spięcia. Yusuke, widząc cię w progu, od razu wiedział, że potrzebujesz rozmowy ze mną. Reiya od zawsze powtarzał, że jestem jedyną osobą, która potrafi wyciągnąć cię z dołka i przemówić ci do rozsądku. Ani Roji, ani nawet on sam tego nie umieli. Ani oni, ani Haru, Lime czy ktokolwiek inny z twoich znajomych. Tylko ja.
Związek Reiyi i Haru rozpadł się dosyć szybko i w zgodzie. Nikogo to nie obeszło, nikt nawet nie był zdziwiony, a oni sami pozostają w dobrych stosunkach do dzisiaj. Zupełnie inaczej było w przypadku twojego konfliktu z Rojim. Do tego wszystkiego wmieszał się jeszcze Reiya i przepraszam, ale prawdopodobnie ja też dołożyłem swoją cegiełkę, bo nie mogłem patrzeć na to, jak się męczysz. Na całe szczęście Yusuke mnie naprostował. Reiya zresztą też dał sobie spokój, ale Roji postanowił zniknąć zarówno ze sceny, jak też z naszego życia.
No, może nie do końca. Z Yusuke utrzymywał kontakt, z Reiyą też. Ze mną pozostał na zasadzie składania sobie życzeń urodzinowych i noworocznych. Typowy znajomy z dawnych lat, z którym nie ma się już stałego kontaktu.
To i tak podburzyło nasze ustabilizowane, wydawałoby się, życie. Dwa związki szlag trafił. Co, jak, kiedy to się stało? Na dokładkę w waszym zespole pojawił się An i zakochany Reiya, który pewnego razu, przez zagapienie się na tego uroczego perkusistę, zderzył się w pięknym stylu z drzwiami, wprowadził jeszcze więcej chaosu.
Dobrze, że Haru wziął sprawy w swoje ręce i podpowiedział Anowi, jak poderwać twojego brata, bo przyrzekam, że za cholerę bym tego dłużej nie wytrzymał i w końcu sam kopnąłbym jednego i drugiego w dupę, aby tylko się ogarnęli.
Tymczasem Yusuke zaczął mieć problemy z drżącą ręką, co w przypadku bycia perkusistą było uciążliwe. W końcu wykopałem go do lekarza i dowiedzieliśmy się, że to by było na tyle w temacie posiadania przez nasz zespół perkusisty. Co więcej, trochę mi, szczerze mówiąc, odbiło i Yusuke stwierdził, że jeśli mam być taki nadopiekuńczy i przedkładać jego chorobę nad wszystko inne, łącznie z moimi marzeniami, to lepiej będzie, jak się rozstaniemy.
I nagle znowu byłem singlem. Nagle zdałem sobie sprawę z tego, że w moim łóżku jest pusto. Nagle wszystko wokół znowu stało się wyblakłe i bez sensu. Nawet jeśli czasem poznałem jakąś ładną panią, to był to jedynie seks i nic więcej. A Tomo i Takashi jeszcze bardziej nie rozumieli, co się dzieje wokół nich.
Nie wiem, kiedy się zorientowałem, że jedyną osobą, która zaprząta moje myśli, jesteś ty. Zmęczony, smutny, zamyślony ty, ze stertą niepokojących, depresyjnych tekstów w jednej dłoni i chusteczkami w drugiej. Może wtedy, gdy odwiedzając Yusuke, zobaczyłem w kuchni Rojiego, siedzącego w czarnych, przetartych dresach i jedzącego ryż z warzywami. W moim umyśle pojawiła się wtedy myśl, że śmiesznie by było, gdybyśmy wymienili się na partnerów, po czym doszedłem do wniosku, że nie. To nie byłoby wcale zabawne. To byłoby cudowne, a twój śliczny uśmiech zamigotał mi przed oczami. Więc tak, może właśnie wtedy.
Przytulam cię do siebie, wtulając twarz w twoje włosy. W powietrzu wciąż unoszą się wszystkie emocje, westchnięcia i echo naszych imion. Muszę cię chronić, zwłaszcza przed tobą samym. I wcale mi to właściwie nie przeszkadza, pomijając fakt, że się o ciebie czasem boję. Podoba mi się ta rola. Bo świat wiedział o tym przed nami. I, jak widać, miał całkowitą rację.
The end