Pairing: Saga&Shou, wspomniane Isshi&Nao, Tora&Akiya, Shin&Shindy
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Miała być komedia. Ogólnie nie wiem, jak mi to wyszło. Pierwszy fik od bardzo dawna, także no... A z Shina zrobiłam takiego fajnego, nietaktownego idiotę... Postaram się napisać fika, gdzie nawiążę do słów Sagi. To tyle, miłego czytania.
Ps. Shou i Shin naprawdę mieszkają obok siebie, a Shin do niego przyjść nie mógł, bo naprawdę ma silną alergię na koty, których Shou ma 3.
*ding dong*
Shou wstał z kanapy i podszedł do drzwi. Dobrze wiedział, kto przyszedł.
- Cześć - Isshi uśmiechnął się lekko. - Wpuścisz mnie, czy będziemy rozmawiać tutaj?
- Chodź, ty mój złośliwcu - Shou zaprosił go gestem dłoni. - Zrobię nam herbaty.
Shou usiadł w fotelu i spojrzał na Isshiego z wyczekiwaniem.
- To powiesz mi w końcu, o co chodzi? - zapytał, gdy jego przyjaciel nie reagował.
- O Nao - odparł krótko Isshi. - On się zachowuje trochę dziwnie, nie sądzisz?
- Wasz Nao? - Isshi skinął głową. - Dziwnie, mówisz. Więc martwisz się o niego i dlatego tu przyszedłeś?
- To dosyć skomplikowane - odparł Isshi.
- Dla ciebie? - Shou zaśmiał się krótko. - Isshi, pierwszy raz słyszę, żeby coś nie było dla ciebie proste do rozwiązania.
- To jest skomplikowane, bo ja też zaczynam zachowywać się dziwnie i mnie to denerwuje - wyjaśnił Isshi. Shou zamarł na chwilę.
- Zakochałeś się? - oczy Shou zrobiły się jeszcze większe niż dotychczas.
- To aż takie dziwne? - zapytał Isshi, bawiąc się palcami.
- Nie - Shou roześmiał się. - Tylko wiesz, jesteś wokalistą. Zawsze myślałem, że my potrafimy wyrażać swoje uczucia.
- Jak widać jestem wyjątkiem.
- Boisz się.
- Nie boję się! - oburzył się Isshi.
- Nie pleć głupstw, Isshi. Każdy się boi - Shou uśmiechnął się lekko. - Powiedz mu po prostu. Mam dobre przeczucia co do rozwiązania całej tej sytuacji. A teraz herbatkę pij, bo wystygnie.
*ding dong*
- Co jest? - Shou zwlekł się z łóżka i podszedł do drzwi. Gdy je otworzył, zobaczył za nimi Torę.
- Pomóż mi, bo zwariuję - stwierdził Tora.
- Amano Masashi, ty niekompetentny człowieku, jest trzecia w nocy. O tej godzinie ludzie śpią - Shou zmierzył Torę wzrokiem. - Poza tym, ja wiem, że ty w jednej czwartej Japończykiem nie jesteś, ale ja i tak chciałbym zauważyć, iż ta sytuacja nie jest normalna.
- Czyli już zwariowałem - Tora oparł się plecami o framugę drzwi. - Zasnąć nie mogę od dwóch dni, weź mi pomóż.
- Jak jutro będziemy nieprzytomni na próbie, to cię zabiję - Shou westchnął głęboko.
Shou nalał herbaty do filiżanek i postawił na stoliku.
- Mów, co ci jest.
- No właśnie nie wiem - odparł Tora. - No bo... Shou, zakochałeś się kiedyś w facecie? Toć to nierealne. Nie można kochać kogoś tej samej płci, a przynajmniej ja nie mogę. Wiedziałeś, że Isshi i Nao są razem? Oni się całują, rozumiesz to?
- Tora, przepraszam bardzo, czy ty jesteś pijany? - zapytał Shou, z trudem powstrzymując śmiech.
- Nie jestem pijany. Tylko mnie to przeraża - sprostował Tora.
- Co cię przeraża? Szczęście Isshiego i Nao? - zapytał Shou. - Jeśli chcesz wiedzieć, sam przyczyniłem się do tego, że tych dwóch wpadło w końcu w swoje ramiona...
- Nie oni, ja sam siebie przerażam - Tora odetchnął głęboko.
- Na Buddę, Tora, weź mów jaśniej, to ja jestem wokalistą, a ni w ząb nie rozumiem, o co ci chodzi - Shou westchnął ciężko.
- Jak widzę Akiyę, to mi ciepło się robi i nie mogę przestać patrzeć na jego uśmiech - wyjaśnił w końcu Tora.
- No i?
- Czy to jest normalne? To jest facet, no nie? A ja jestem hetero, prawda? Więc co się dzieje?
- Tora, ile ty masz lat?
- Słucham?
- Lat ile masz? - Shou uśmiechnął się złośliwie. - Dwanaście? Piętnaście? Bo na pewno nie prawie trzydzieści.
- Shou!
- Sąsiadów mi obudzisz, nie drzyj się - Shou pacnął Torę w głowę. - Rozejrzyj się, Amano. Wśród muzyków są tylko homoseksualiści i biseksualiści, hetero wyjątków jest tak mało, że ze świecą ich szukać. No chyba, że odwiedzisz Dir en grey, tam jest Kaoru. I to wszystko. Kochasz Akiyę? To dobrze, cieszę się. Powiedz mu to i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. A teraz wypij herbatę i idź spać, bo jutro nas Nao pozabija za to, że będziemy zombie na próbie.
*ding dong*
- Dzień dobry, Shou-san - Shin uśmiechnął się lekko. - Wejdź, proszę.
- Powinni mi za to płacić - stwierdził Shou, za sobą drzwi. - Więc co się stało, Shin-kun?
- Zakochałeś się kiedyś w kimś, z kim kontakt miałeś raczej ograniczony? - zapytał Shin, usiłując usiąść w fotelu, jednak źle ocenił odległość i wylądował na podłodze.
- Nie, a ty mógłbyś jednak nie zabijać się w mojej obecności - Shou uśmiechnął się promiennie. - Jakoś wolałbym nie trafić do więzienia.
- Ty naprawdę za dużo czasu przebywałeś z Isshim - stwierdził Shin. - Znaczy, tego, no... Herbaty zaparzę!
Shin zerwał się gwałtownie i pobiegł do kuchni. Shou odprowadził go wzrokiem.
- Nie, Shou, to nie czas na roztkliwianie się nad sobą - mruknął do siebie.
- Proszę - Shin wrócił po kilku minutach i postawił przed Shou błękitny kubek w kwiatki. Ohara zaśmiał się cicho.
- To jak, wyjaśnisz mi, czemu znowu zakochałeś się w kimś niedostępnym dla ciebie? - zapytał Shou, ujmując kubek w dłonie.
- To nie moja wina - obruszył się Shin.
- Mężczyzna czy kobieta?
- Mężczyzna... Teoretycznie - Shin zaśmiał się krótko.
- Mamy do czynienia z lolitką, co? - Shou uśmiechnął się przyjaźnie. - Przynajmniej nie zajdzie w ciążę z innym jak Bunko i nie okaże się lesbijką jak Miyuki. No i raczej nie wyklnie cię za twoją orientację jak Junko. Sądząc po tym, co powiedziałeś, to ktoś z naszej branży, więc nie ucieknie od ciebie tylko dlatego, że jesteś wokalistą, jak to zrobiła Mitsuki. Na co więc czekasz, Shin?
- Pamiętasz wszystkie moje dziewczyny? - zdziwił się Shin.
- Oj uwierz mi, jakoś udało mi się zapamiętać, kogo widziałem przyklejonego do twojego ramienia, gdy otwierałeś mi drzwi. Chociaż i tak najmilej wspominam okres, gdy byłeś z Mitsuru. Dlaczego się rozstaliście?
- Mówiłem ci, jemu się po prostu znudziło - Shin westchnął. - Ale nadal utrzymujemy kontakt. Dzwoni do mnie z każdym problemem, a ja do niego.
- I z zakochaniem się w panu Y nie mogłeś, ponieważ...?
- Tak, będę dzwonić do byłego, by się zapytać, jak sprawić, by ktoś zajął jego miejsce. To trochę krępujące - obruszył się Shin.
- To on cię zostawił.
- Razem się zostawiliśmy. Zresztą, nie Mitsuru jest tu problemem, tylko Shindy.
- Ten z Anli Pollicino? - zaciekawił się Shou. Shin kiwnął głową. - Pasowalibyście do siebie.
- Kazuma, nie zamknąłeś drzwi, znowu nas okradną! - do mieszkania Shina wpadł Saga. - Przepraszam, że tak bezceremonialnie wchodzę, ale moje zapominalskie uke nie rozumie, do czego służą klucze. A ty znów udzielasz porad sercowych, Kazuma? Nie nudzi cię to?
- Nie - Shou pokręcił głową. - Shin, najlepiej będzie, jak przy następnej okazji spróbujesz jakoś wyjawić Shindy'emu swoje uczucia. A teraz wypij herbatkę, bo już ci pewnie wystygła.
*ding dong*
- Zostaw - Saga pociągnął Shou za rękę, gdy ten usiłował wstać z kanapy. - Nie musisz tego robić. Zostaw ich. Dadzą sobie radę.
- Wiesz, Sakamoto, ty nie masz pojęcia, jaką później mam frajdę, że im pomogłem - Shou cmoknął go w policzek i wyszedł z pokoju.
- A ty nie wiesz, że ze mną też powinieneś porozmawiać, bo ostatnio mam pewne wątpliwości, Kazuma - mruknął Saga, otwierając gazetę.
- Shou weź mnie ratuj.
- Wejdź, zaparzę nam herbaty.
The end